Geoblog.pl    pablas    Podróże    Bajkał 2005 (w budowie)    Transsib
Zwiń mapę
2005
28
lip

Transsib

 
Rosja
Rosja, Krasnojarsk
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5016 km
 
Po trzech dniach podróży wagon plackartny nie krył już żadnych tajemnic. Wszystkie podejrzanie wyglądające wypustki, rączki i haczyki nad kuszetkami znalazły swoje zastosowanie. Nawet lekkie zygzaki tworzone przez przejście między kuszetkami stały się czymś oczywistym, bez czego wagon utraciłby cały swój urok. Gdziekolwiek spojrzeć, to co wcześniej budziło zaskoczenie, teraz jawiło się jako przykład czystego funkcjonalizmu.

Oczywiście funkcjonalizm nie oznacza jeszcze komfortu. Plastikowe wykończenia i sztuczne pokrycia kuszetek są pewnie łatwe do umycia, ale w dotyku wręcz odpychające. Drewniane okna nie dawały się otwierać, więc w wagonie panował tropikalny upał. Któregoś dnia termometr pokazał +40 stopni. Gdyby nie częste wizyty w toaletach (funkcjonalnych, a jakże), gdzie można było ochlapać się wodą, człowiek lepiłby się od potu.

Pewnym dyskomfortem, przynajmniej na początku podróży, był też brak przedziałów. Świadomość, że w każdej chwili może być we mnie wpatrzonych kilkanaście par oczu nie dodawał mi pewności siebie, a wizja czterech dni jazdy w dusznym wagonie z pięćdziesięciorgiem obcych ludzi wręcz przerażała. Wkrótce jednak zacząłem doceniać otwartość plackarta. Liczne towarzystwo dawało poczucie bezpieczeństwa, a kiedy krajobraz za oknem stawał się zbyt nużący, także pomagało urozmaicić jazdę. Mogłem się osłuchać i choć trochę poduczyć rosyjskiego. A jeśli trafiłem na zbyt wymagającego rozmówcę, zawsze mogłem spróbować z kimś innym lub pogadać ze znajomymi.

Brak ścianek działowych pozwalał też na obserwację wagonowego życia. Choć lepszym słowem byłby może letarg. Upał i kołysanie wagonu sprawiają, że ludzie spowalniają ruchy i starają się ograniczyć aktywność do niezbędnego minimum. Po pewnym czasie wykształca się swoisty rytuał: rozsiąść się wygodnie, popatrzeć za okno, porozmawiać z sąsiadami, przejść się do samowaru po wrzątek, wypić herbatkę, skoczyć do toalety, przejść się ze znajomymi do wagonu restauracyjnego… Przy odpowiedniej wprawie można było rozłożyć cykl tak, żeby zajął cały czas między kolejnymi stacjami.

Na stacje każdy czekał z niecierpliwością. Jeszcze pociąg nie zdążył się zatrzymać, a już wszyscy ustawiali przy wyjściu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i rozprostować kości. Przy okazji można było coś kupić, a asortyment różnił się w poszczególnych miastach. Na jednych sprzedawano limbowe orzeszki, na innych wędzone i suszone ryby, jeszcze na innych pamiątki po ZSRR. Wspólnym mianownikiem były babuszki z pirożkami, lodami i napojami. Trzeba było tylko uważać, żeby nie przegapić odjazdu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pablas
Paweł Błaszak
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 25 komentarzy25 158 zdjęć158 0 plików multimedialnych0