Przez Przemyśl do Lwowa. W Przemyślu mamy mały problem z transportem, bo nie ma busów na przejście w Medyce. Najwyraźniej wszyscy świętują prawosławną Wielkanoc. Po długim namyśle i negocjacjach decydujemy się na kurs taksówką do Lwowa za 50 zł/os. Na granicy faktycznie pustki, więc nie trzeba czekać w kolejce. Do Lwowa dojeżdżamy bez przygód.
We Lwowie święto, a to oznacza tłumy na ulicach i brak piwa w sklepach. W większości budek zostały tylko piwa bezalkoholowe. Plac przed operą, rynek i uliczki starego miasta są pełne odświętnie ubranych ludzi. W naszych turystycznych ciuchach czujemy się wręcz nieswojo. Uciekamy na Wysoki Zamek, ale i tam jest tłoczno. Dopiero po zmroku, kiedy robi się zimno, możemy delektować się chwilą spokoju i panoramą oświetlonego latarnami Lwowa. Wznosimy toast za pomyślną podróż.