Geoblog.pl    pablas    Podróże    Szlakiem jedwabiu i herbaty ku miastu białych nocy (w budowie)    Cepeliada
Zwiń mapę
2009
07
maj

Cepeliada

 
Uzbekistan
Uzbekistan, Khiva
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5679 km
 
Jeśli ktoś lubi turystyczne miasteczka, powinien przyjechać do Chiwy. Tutejsze stare miasto - Itchon Kala - ma do zaoferowania wszystko, czego potrzeba uczestnikom wycieczek zorganizowanych: niewielką powierzchnię wystarczającą na trzy godziny zwiedzania, kilkanaście muzeów pozwalających na zapoznanie się z najróżniejszymi elementami folkloru (od muzyki po uzbrojenie), eleganckie zabytki doskonale prezentujące się w folderach biur podróży i na cyfrowych fotkach, liczne czajchany serwujące herbatę i dania lokalnej kuchni, wreszcie kramy z tak lubianymi pamiątkami. Jest nawet żywy wielbłąd na którego można wejść po drabince i zrobić sobie zdjęcie. Sprzedawcy są tu zawsze uśmiechnięci, mówią nieźle po angielsku, niemiecku i francusku, a jeśli trzeba, to również w dowolnym innym języku. Itchon Kala to miejsce, gdzie można milo spędzić czas pomiędzy transferami do hotelu.

Jeśli ktoś jest uczulony na cepeliowy kicz i tłumy wycieczkowiczów, przed przyjazdem do Chiwy powinien zastanowić się dwa razy. Nawet poza sezonem jest tutaj tłoczno. Główną ulica Itchon Kala przelewają się nie tylko francuscy i niemieccy turyści, ale też szkolne wycieczki z całego Uzbekistanu. Tłum jest gęsty, wszędzie pstrykają aparaty, a do ogólnego zgiełku dołączają nawoływania sprzedawców pamiątkowej tandety. Trochę wytchnienia można znaleźć w bocznych zaułkach, pieczołowicie odnowionych w latach 80. i 90. przez UNESCO. Tutaj jednak jest całkiem pusto, wręcz martwo, a gliniane mury sprawiają wrażenie dekoracji z taniego filmu. Nawet bruk jest zamiatany kilka razy dziennie.

Jeśli pominąć sterylność, sztuczność i kiczowatość Itchon Kala, można powiedzieć, że wewnątrz miejskich murów jest nawet atrakcyjnie. Zwłaszcza amatorzy fotografii mogą się w pogodny dzień porządnie wyżyć. Wstęp w obręb murów jest bezpłatny, lecz do muzeów i zabytków obowiązuje bilet za 11 tys. sum plus 5 tys. sum za możliwość robienia zdjęć.

Jak to często bywa, naprawdę ciekawie robi się poza murami, w tętniącym życiem mieście. Tuż za wschodnią bramą Itchon Kala, w miejscu, w którym mieścił się niegdyś targ niewolników, dziś jest spory bazar. Kupić można tu wszystko, od worka mąki albo ryżu, przez lepioszki, mięso i orzechy, po tekstylia, rowery i części do samochodów. Można też wymienić walutę; cinkciarze okupują jeden z zaułków i łatwo ich rozpoznać po kraciastych torbach wypchanych gotówką. Tutaj klimat jest naprawdę orientalny.

Tuż obok bazaru stoi XVI-wieczny meczet z pochylonym minaretem. Jeśli ktoś ma szczęście, może wejść do niego za darmo. Pech oznacza 400 sum dla imama. Na 28-metrowy minaret wiodą ciasne drewniane schody, o wiele za wysokie by normalnie po nich wchodzić. Trzeba się wspinać niczym w jakiejś surrealistycznej jaskini. Na szczycie z trudem wystarcza miejsca dla dwóch osób. Trzeba uważać, bo w wysokich otworach okiennych wychodzących w cztery strony świata nie ma żadnych barierek. Żeby podziwiać panoramę Chiwy, trzeba podejść do samej krawędzi okna. Wewnątrz minaretu, na jego ścianach i kopule, widnieją podpisy wyryte w tynku przez odwiedzających. Najstarsze z nich noszą daty z lat 30. XX w.

Nocowaliśmy w prywatnym hoteliku La'Li, tuz za murami miasta. Za pokój z 3 łóżkami zapłaciliśmy 20 USD. W innych hotelach ceny zaczynały się od 15 USD/os., ale z łatwością można było je stargować do 5 USD/os. biorąc kilka noclegów z rzędu. Podejrzewam, ze w sezonie byłoby to znacznie trudniejsze.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pablas
Paweł Błaszak
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 25 komentarzy25 158 zdjęć158 0 plików multimedialnych0