Geoblog.pl    pablas    Podróże    Szlakiem jedwabiu i herbaty ku miastu białych nocy (w budowie)    Igor
Zwiń mapę
2009
17
cze

Igor

 
Chiny
Chiny, Kashgar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7259 km
 
Spotkalismy go jeszcze w Sary Tasz. Gdy lapalismy stopa na Irkesztam, on wyskoczyl z przejezdzajacej wywrotki, pozegnal kierowce zamaszystym gestem i podszedl do nas. Spytal, czy tez jedziemy pod Mt. Kailash, zyczyl nam powodzenia i poszedl za wioske, pozostawiajac nas w calkowitym oslupieniu.
Prawdopodobienstwo, ze spotkamy po drodze kogos, kto kto zamierza wjechac do Tybetu ta sama droga, co my, bylo niewielkie. Jeszcze mniejsze byly szanse na to, ze spotkamy sie dwa razy. A jednak. Dwa dni pozniej znalezlismy go na gieldzie elektronicznej w Kaszgarze. Tym razem sie sobie przedstawilismy i umowilismy wieczorem na spotkanie.
Nazywal sie Igor, pochodzil z Woroneza i 10 lat temu postanowil oddac sie podrozy. Zaczal od Europy, o ktorej zawsze marzyl, lecz go rozczarowala swoim pospiechem i zapatrzeniem w pieniadz. Wrocil i ruszyl na Wschod. Najpierw trzymal sie wlasnego kraju i bylych republik radzieckich, chodzac glownie po gorach. Przeszedl zachodnim brzegiem Bajkalu od wyspy Olchon do Siewierobajkalska, podchodzil pod Bieluche i kilkakrotnie zdobyl Elbrus. Wszedzie jezdzil autostopem i spal w namiocie przy drodze lub w goscinie u zyczliwych ludzi. Pod Pikiem Lenina zatrudnial sie jako tragarz i przewodnik, by zdobyc pieniadze na dalsze wypady. W koncu trafil do Indii i zachwycil sie tamtejszym zyciem. Spedzil kilka miesiecy jezdzac po miastach i wioskach, az odnalazl siebie i zostal gorliwym wyznawca nauk Sai Baby. Od tamtej pory zwiedzil praktycznie cala Azje docierajac nawet na Nowa Gwinee. Nadal jezdzi stopem i korzysta z zyczliwosci innych, dziekujac im przez energiczne zlozenie rak nad glowa i opuszczenie ich do piersi. W Woronezu bywa raz na pare lat, ostatnio na poczatku tego roku, by wymienic paszport. W poprzednim skonczyly mu sie miejsca na wizy.
Siedzielismy u niego w hotelu popijajac zielona herbate i nie mogac przestac sluchac jego opowiesci. Kazda okraszal jakimis pamiatkowymi drobiazgami, czasem zdjeciem albo darmowym biletem wstepu. Zafascynowal nas niezmiernie i sklonil do rozmyslan. W koncu nie trzeba wiele, by zaczac swoja wlasna niekonczaca sie podroz. Wystarczy, ze w Chinach zamiast w lewo skecilibysmy w prawo, na Wietnam, Laos i Tajlandie, a w Singapurze swiat stanalby przed nami otworem. Moglibysmy wybierac miedzy Indiami, Filipinami, Australia... Tylko podjecie takiej decyzji nie jest latwe.
Przez dluzszy czas naradzalismy sie nad mozliwosciami wjazdu do Tybetu. Dla niego nie byla to pierwszyzna. Trzy lata temu dostal sie pod Mt. Kailash od strony Lhasy i, podobnie jak teraz, nie mial wtedy ani pozwolen, ani pieniedzy na lapowki. I choc obecna sytualcja w Tybecie jest znacznie bardziej skomplikowana, byl dobrej mysli i juz planowal, jak zrobi swoje drugie okrazenie swietej gory.
Pozegnalismy go w Yechengu. Wyszedl z dworca i skrecil w prawo, pozostawiajac nas zamyslonych nad wyborem wlasnej drogi.
Powodzenia Igorze, gdziekolwiek zawedrujesz!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pablas
Paweł Błaszak
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 25 komentarzy25 158 zdjęć158 0 plików multimedialnych0