"Hello!" - slyszelismy na bazarach, na dworcach, w autobusach i podczas zwyklego spaceru po miescie. Padalo z ust kobiet i mezczyzn, dzieci i doroslych, mlodych i starych. Zawsze brzmialo zyczliwie i zachecalo do rozmowy.
"Hello!" - odpowiadalismy i ucieszeni mozliwoscia zaciagniecia jezyka pytalismy o ceny produktow, droge na dworzec autobusowy, albo o najblizszy hotel. Zawsze odpowiadal nam potok ujgurskich lub chinskich slow i wyraz niezrozumienia na twarzach naszych rozmowcow.
Z poczatku bylo to nawet zabawne, lecz szybko stalo sie frustrujace. Po pewnym czasie nie chcialo sie nam juz odpowiadac. Milczelismy udajac, ze nie rozumiemy, albo rzucalismy cos po polsku. Bylismy zaskoczeni powszechnoscia tego slowa. W Uzbekistanie i Kirgistanie dorosli byli zbyt dumni (a moze rozsadni?), by rozpoczynac rozmowe w nieznanym sobie jezyku. Tutaj slowo na 'H' jest forma zwrocenia na siebie uwagi przybysza, czesto bez potrzeby, ot tak, dla frajdy lub zeby pochwalic sie znajomoscia obcego wyrazu. Bywalo, ze wypowiadajacy je nie do konca znali jego znaczenie. I tak "Hello!" padalo w sytuacjach proszacych sie o uzycie "przepraszam", "prosze" lub zwyklego "co?".
Podobno dalej na wschod angielski jest bardziej popularny. Szczerze mowiac, wcale mnie to nie cieszy.